Fragmenty pamiętnika

 

Wspomnienie kpt. Antoniego Stawarza sceny rozgrywającej się w willi p. Marii Wisłockiej (obecnie pl. Lasoty 3) 30 października 1918 r., w dniu poprzedzającym akcję oswobodzenia Krakowa.

Udałem się zaraz na kwaterę. Bez żadnych wyjaśnień dałem mojej gospodyni około 200 koron, prosząc, by za to nakupiła kokardek narodowych w jak największym sekrecie. P. Wisłocka w pierwszej chwili osłupiała, na co tyle kokardek potrzebuję.
„Potrzebne mi są dla moich ludzi, a noc i dlaczego to powiem pani we właściwym czasie. Proszę mi kupić również czapkę legionową”.
Zrozumiała od razu. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Ubiera się i bez słowa szybko wychodzi na sprawunek. Nie poszedłem do koszar. Czekałem na jej powrót. Trwało to niemal dwie godziny. Przyszła obładowana wstążkami o barwach narodowych. Kokardek nie mogła w takiej ilości dostać. Zdecydowała się więc na kupno wstążek, z których panie miały zrobić kokardki. Będzie to taniej i więcej. Przyniosła mi również czapkę legionową. Z ekonomii p. Wisłockiej byłem zadowolony. Liczyłem, że teraz starczy kokardek dla ludzi moich i Pustelnika. P. Wisłocka gorliwie zabrała się do rzeczy. Z własnych pieniędzy kupiła zapas szpilek, gdyż moich nie wystarczyło. Trudno. Nie mogłem odmówić przyjęcia tego daru. Sama wraz z córką p. Hanią nie wykonałyby tylu kokardek, zapytała więc, czy może inne jeszcze panie zaprosić do współpracy.
„Niech się i inne panie tym ucieszą” mówiła rozradowana.
Zgodziłem się. Poszła po nie z córką. Wkrótce mały salonik mojej gospodyni zaroił się od pań. Przyszła p. inżynierowa Cecylia Knausowa, lokatorka p. Wisłockiej, następnie p. Jadwiga Dobrowolska, córka przemysłowca, pp. Niusia i Oleńka Kryłowskie, za którymi wkrótce zjawiła się ich matka, żona radcy budownictwa magistratu krakowskiego. Krótki ceremoniał zapoznania. Panie spieszą się do roboty. Czeka huk pracy. Zapanował uroczysty podniosły nastrój. Przecież robiono pierwsze kokardki dla pierwszych żołnierzy Polski Niepodległej! I wszystkie panie miały łzy w oczach, gdy przypinały mi na pierś jedną z pierwszych kokardek. Mnie też ogarnęło wzruszenie.

A. Stawarz, „Gdy Kraków kruszył pęta. Kartki z pamiętnika oswobodzenia Krakowa w 1918 r.”, Kraków 1939, s. 84-85

willa

Willa przy Placu Lasoty, gdzie stacjonował por. Stawarz. Fot. Paweł Kubisztal.

Wspomnienie kpt. Antoniego Stawarza o zajęciu koszar przy ul. Kalwaryjskiej 31 października 1918 r.

Na polu jest jeszcze ciemno; świt dopiero zaczyna się przedzierać. Jest mglista, zimna szaruga jesienna. Przed kuchnią zaczynają zbierać się żołnierze z tacami po kawę pod nadzorem służbowych kompanii. Wstrzymuję wydawanie kawy i przez służbowych zarządzam alarm batalionu bez broni celem wydania odpowiednich rozkazów, jako oficer inspekcyjny, gdyż zaszły ważne wypadki. Po chwili ludzie wyrwani wprost z łóżek, niezupełnie jeszcze ubrani, trzęsąc się od przejmującego chłodu, zbierają się na wyznaczonych punktach placu alarmowego. Tylko służbowi pilnują swoich rejonów. Raport. Po nim wstępuję na skrzynię przy kuchni, polecam ludziom zbliżyć się i mówię po niemiecku:
„Kazałem się tu wam zebrać, gdyż przyszły bardzo ważne wiadomości, których mam rozkaz wam udzielić. Chciałbym jednak, aby mnie wszyscy dokładnie zrozumieli, więc będę mówił do każdego w jego własnym języku. Niech Niemcy ustąpią na lewo, Słowianie zaś na prawo!”.
Ze stojącego przede mną tłumu wyłoniły się natychmiast dwie różne gromady: na lewo wielka, na prawo mniejsza składająca się z Czechów, Rusinów i Ślązaków. Na polu zrobiło się jasno. Niektórzy niezdecydowani wahali się, dokąd mają się przyłączyć.
„Choćże tu do nas Franta! Od kiedy ty znowu zostałeś Niemcem?” – słyszę jakiegoś Czecha. Podobnie ktoś po polsku woła do niezdecydowanego Ślązaka. Wyjmuję gwizdek służbowy i wydaję jeden, długi, przeraźliwy gwizd. Na ten sygnał wypada ppor. Śnigowski z ludźmi, ukrytymi za barakiem i błyskawicznie wprost otacza zbrojnym kordonem przerażoną gromadę niemiecką. Nie na darmo uczono żołnierzy tej sztuki w celach asystencyjnych. Zastraszeni Niemcy widząc skierowane ku sobie bagnety, zbijają się w gromadę.
Mówię do nich po niemiecku:
To co chciałem wam powiedzieć, powiem wam teraz. Stara Austria wali się w gruzy, a na podstawie zasad prezydenta Wilsona powstają na jej miejscu państwa narodowe. Rewolucja w całym państwie. Polacy w Galicji, nie mogąc się doczekać dobrowolnego opuszczenia ich ziemi przez zaborców, zmuszeni są użyć w tym celu siły. Oznajmiam wam, iż jesteście rozbrojeni. Wasi dawniejsi dowódcy przestali być dzisiaj nimi, a ja z rozkazu Rządu Polskiego obejmuję tu władzę, tj. tu w koszarach na Podgórzu i okolicy”.

A. Stawarz, „Gdy Kraków kruszył pęta. Kartki z pamiętnika oswobodzenia Krakowa w 1918 r.”, Kraków 1939, s. 97-99

aa
Nieistniejące koszary przy ul. Kalwaryjskiej. Fot. Ze zbiorów Domu Historii Podgórza.  dd
Nieistniejące koszary przy ul. Kalwaryjskiej. Fot. Ze zbiorów Domu Historii Podgórza.


Wspomnienie kpt. Antoniego Stawarza z nocy 31 października 1918 r. w koszarach przy ul. Kalwaryjskiej.

„Około północy przyprowadził mi wartownik do kancelarii batalionu dwóch cywilów, mających do mnie bardzo ważny interes. […] Jeden z nich nagle przeprasza towarzysza, prosi, by na niego zaczekał, i zwraca się do mnie:
„Panie poruczniku! Znam pańskiego brata i pana jeszcze z Nowego Sącza, gdy pan chodził tam do gimnazjum. Wiem, że pochodzi pan z proletariatu i jest pan synem kolejarza. W najbliższych dniach my, proletariat, uciśniona klasa pracująca, upomnimy się o nasze prawa. Czy pan idzie z nami, czy przeciw nam?”.
Stoi przede mną p. Packan Jan, radca krakowski z ramienia PPS. Poznałem go dopiero w Krakowie. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek z takim nazwiskiem zetknął się w Nowym Sączu. Nie słyszałem go też w kółku rodziny. Skąd, do diabła, jegomość ten tak dobrze poinformowany jest o moich stosunkach rodzinnych? […]
Odpowiadam mu spokojnie z całą stanowczością:
„W wolnej niepodległej Polsce nie będzie klas uciśnionych. Wszyscy Polacy otrzymają należne im prawa. Gdyby ktoś obecnie usiłował w Krakowie wszczynać jaki zamęt, może być pewny, że każę moim żołnierzom do nich strzelać, jak do wściekłych psów, a zaręczam, że ludzie moi rozkaz mój wykonają i strzelać będą!”.

A. Stawarz, „Gdy Kraków kruszył pęta. Kartki z pamiętnika oswobodzenia Krakowa w 1918 r.”, Kraków 1939, s. 125-126


Budynek KS Korona stojący w miejscu dawnych koszar. Fot. Ze zbiorów Domu Historii Podgórza. 

Tablica pamiątkowa w miejscu dawnych koszar przy Pl. Niepodległości. Fot. Paweł Kubisztal.